Fajnie jest używać oprogramowania, które da się łatwo dopasować do swoich upodobań – zwłaszcza, jeśli da się to zrobić łatwo, szybko i intuicyjnie, bez konieczności czytania długich manuali. Niestety, konstruowanie interfejsu udostępniającego szeroką funkcjonalność oraz wcześniej wspomniane cechy nie jest łatwe. Dla mnie dobrym przykładem tego, co może pójść źle podczas próby uszczęśliwienia użytkownika mnogością opcją i elastycznością konfiguracji jest banalny na pierwszy rzut oka mechanizm: regulacja głośności dźwięku w komputerach PC.
Problem z nim związany polega – mówiąc ogólnie – na rozbiciu zagadnienia na mniejsze fragmenty (dzięki czemu w teorii uzyskujemy większą kontrolę nad każdym z nich) bez zastanowienia się nad niepożądanymi efektami wzajemnych relacji między tymi fragmentami. Regulacja głośności w komputerach PC występuje bowiem obecnie nie w jednym, a w kilku miejscach. W skrajnych przypadkach może być ich więcej, niż da się policzyć na palcach jednej dłoni, gdy w grę wchodzi:
Ałć. Sporo tego, prawda? W celu usprawiedliwienia tego bałaganu można argumentować, że za prawie każdy z elementów tej listy odpowiada ktoś, jako że znajdują się one w rożnych warstwach abstrakcji. Tak też w teorii powinniśmy je traktować i nawet czerpać korzyści z tego faktu, na przykład poprzez przyciszenie efektów dźwiękowych w grze na rzecz muzyki z działającego w tle odtwarzacza.
Teoria zaś, jak wiemy, niczym nie różni się od praktyki – ale tylko w teorii. W praktyce możemy mieć zupełnie inny przypadek użycia, kiedy na przykład próbujemy rozmowy przez komunikator i stwierdzamy, że nie słyszymy drugiej strony wystarczająco głośno. Będąc rozsądnym użytkownikiem (optymistyczne założenie ;]) udamy się wpierw do ustawień programu i tam wyregulujemy głośność. Ale jeśli to nie pomoże, zapewne w drugim kroku pokręcimy odpowiednim pokrętłem lub przesuniemy globalny systemowy suwak. W konsekwencji następny chord.wav czy inny dźwięk będący częścią UI systemu może nam dostarczyć, mówiąc oględnie, zaskakująco intensywnych wrażeń słuchowych ;)
To jest właśnie przykład niepożądanej interakcji pomiędzy zachodzącymi na siebie fragmentami zagadnienia. Ale w przypadku regulacji głośności nawet pożądane interakcje nie są oczywiste. Czy łatwo jest bowiem określić, w jaki sposób X% nadrzędnego i Y% podrzędnego poziomu dźwięku przełoży się na to, co ostatecznie usłyszymy w głośnikach? Wymaga to chwili zastanowienia, a przecież mówimy tu o czynności, którą powinno się wykonywać automatycznie, bezwiednie i niemal zupełnie nieświadomie! Nie spodziewam się też, aby statystyczny użytkownik miał jakiekolwiek pojęcie o istotnym tutaj prawie Webera-Fechnera, które dodatkowo wpływa na faktycznie słyszaną intensywność wynikowego dźwięku.
Z tych wszystkich narzekań wyłania się wniosek, że regulacja głośności w PC-tach to zagadnienie o sztucznie zawyżonym poziomie komplikacji. Mogłoby ono być znacznie prostsze, gdyby nie obciążono go balastem pozornej konfigurowalności. Jako dobry przykład może służyć analogiczny mechanizm w telefonach, opierający się na dokładnie jednej sprzętowej kontrolce poziomu dźwięku (np. przyciskach) i braku zależności między poszczególnymi ustawieniami (np. multimediów, dzwonka czy rozmowy).