Siedem. Windows 7

2010-01-09 13:27

To, że przez kilka dni nie skrobnąłem żadnej nowej notki to prosta konsekwencja zasady, że skoro nie ma o czym pisać, to można nie pisać w ogóle. Ponieważ jednak stosowanie tej reguły na dłuższą metę będzie dla bloga fatalne, postanowiłem ją niniejszym zarzucić ;-)
"Logo" Windows 7No, a wyrażając się już nieco poważniej… Minęło już trochę czasu, od kiedy zainstalowałem Windows 7, więc mogę się już podzielić nie tylko pierwszymi wrażeniami z codziennego użytkowania tego systemu. W takich przypadkach zresztą te późniejsze wrażenia są ponadto znacznie ważniejsze.

Jakoś tak bowiem wychodzi, że wraz z upływem czasu każda instalacja systemu operacyjnego zaczyna tracić na wydajności. To takie informatyczne zastosowanie drugiej zasady termodynamiki. I chociaż entropię (czyli bałagan) na dysku da się jednak zmniejszyć – chociażby poprzez defragmentację – to ilość danych, z jaką musi się zmierzyć system, regularnie rośnie. Produkuje je bowiem każdy sposób korzystania z komputera i każde uruchomienie dowolnego programu.
Jak więc z okiełznaniem tego powiększającego się nieporządku radzi sobie Windows 7? Otóż nie najgorzej. Poza nieznacznym wydłużeniem czasu ładowania samego systemu, po ponad dwóch miesiącach jego użytkowania nie zauważam znaczących spadków wydajności w działaniu. Pomaga przy tym pewnie fakt, że Windows 7 koncentruje się głównie na optymalizowaniu często wykonywanych czynności, jak chociażby uruchamiania się programów na stałe “przypiętych” do paska zadań. Trudno to jednak uznać za coś złego.
Całkiem dobrze funkcjonuje też inny element wpływający na postrzeganie wydajności systemu, czyli scheduler, tj. moduł szeregujący procesy i wątki. Na tyle dobrze rozpoznaje on aplikacje, z którymi aktualnie pracuje użytkownik, że przełączanie między nimi nie sprawia problemów. Dotyczy to nawet przechodzenia między Pulpitem a pełnoekranowymi grami, w trakcie którego czasu totalnego “zaciemnienia” powodowanego zmianą rozdzielczości jest naprawdę minimalny.

Co poza tym? Właściwie nic specjalnego. Tak naprawdę Windows 7 jest tym, czym wcześniej powinna być Vista – systemem, gdzie cukierkowe GUI nie służy tylko przykryciu niedorobionego wnętrza. Jest tu oczywiście kilka miłych, przydatnych i cieszących oko drobiazgów, jak choćby nowy pasek zadań, o którym zdążyłem już wspomnieć. Jest również kilka feature‘ów mniej użytecznych – albo przynajmniej takich, których użyteczności nie udało mi się w porę zauważyć – jak choćby funkcja Aero Peek, dzięki której można “na chwilę” podejrzeć Pulpit (a raczej jego zapamiętany obraz). Da się je na szczęście wyłączyć :)

Czy warto więc w nową wersję Windows się zaopatrzyć? Jeśli dotąd wystarczała nam edycja XP i nie potrzebujemy chociażby wsparcia dla DX10+, to sprawa wymaga głębszego przemyślenia. Z kolei dla osób, którego z tego lub innych względów były dotąd “skazane” na Vistę, wybór Windows 7 będzie długo oczekiwanym upgrade’em :)

Be Sociable, Share!
Be Sociable, Share!
Tags: ,
Author: Xion, posted under Computer Science & IT »


8 comments for post “Siedem. Windows 7”.
  1. yomyn:
    January 9th, 2010 o 13:52

    Masz wyczucie z tymi notkami Xion ;) Wlasnie pierwszy dzien urzeduje na Win7 i jak na razie sprawuje sie swietnie, nawet na moim zlomie ;)

  2. Kos:
    January 9th, 2010 o 22:20

    Ja też testuję Win 7 od czasu kupna nowego kompa. Nigdy jeszcze nie miałem systemu, z którego byłbym tak zadowolony. :)

    Pozwolę sobie też obalić mit, że 4GB RAM to minimum: mam 2, a średnie zużycie przy włączonym Firefoksie, Eclipse i drobnostkach wynosi mniej niż 1GB.

  3. Limal:
    January 10th, 2010 o 13:54

    Nie zauważyłem jakiejś kolosalnej różnicy między Vistą SP1, a 7.

    Gdyby nie nowy pasek zadań (z świetną funkcją przypinania katalogów, plików, dokumentów do niego), to nie poczułbym różnicy. Dlaczego tak demonizujesz Vistę. To był dobry system :)

  4. TeWu:
    January 13th, 2010 o 1:03

    Vista była całkiem fajna.
    To co zauważyłem fajniejsze w win7 to fakt natychmiastowego ładowania się niektórych okienek w panelu sterowania, gdzie wiście zabierało to nawet do 30-40sec by takie otworzyć – może i głupia uwaga, ale taka jest moja obserwacja :)
    A czy warto zmienić z Visty na 7 – myślę że na pewno, nie tylko ze względu na przyśpieszenie panelu sterowania i pewnie ogólnie całości systemu, ale również ze względu na nowy pasek który jest jednym z najlepszych rozwiązań jakie w ostatnich czasach wymyślił M$ :}

  5. novo:
    January 29th, 2010 o 10:16

    “Jakoś tak bowiem wychodzi, że wraz z upływem czasu każda instalacja systemu operacyjnego zaczyna tracić na wydajności. To takie informatyczne zastosowanie drugiej zasady termodynamiki.”

    Siedzialem na jednej instalacji gentoo 2 lata(gdyby nie pad dysku siedzialbym dalej) i nie zauwazylem zadnej roznicy w wydajnosci czy czasu startu systemu. Teraz moge to powiedziec ze 100% pewnoscia bo od poczatku stycznia mam nowa instalke i dziala tak samo jak ta 2 letnia. Przytoczone wyzej zdanie powinienes zmienic na
    “[…]każda instalacja windowsa zaczyna tracić na wydajności[…]”
    :D

  6. Xion:
    January 29th, 2010 o 18:44

    Moje odpalane-raz-na-pół-roku Srubuntu powinno mieć minimalny stopień zużycia, a mimo to chodzi wyraźnie gorzej niż tuż po instalacji. Tylko proszę nie mówić, że Ubuntu to przecież (prawie jak) Windows ;-)

  7. novo:
    January 30th, 2010 o 12:09

    Ubuntu mialem mare dni, caly czas byly z czyms problemy wiec podziekowalem. Z distrybucji z ktorych korzystalem na dluzej czyli slack(dawno temu) i gentoo(ostatnie 2 lata), zadnego spowolnienia nie mialem. Nie mowie tu oczywiscie o tym ze z zainstalowanymi wszystkimi aplikacjami i daemonami system dziala tak samo szybko jak bez nich, bo to niemozliwe, w koncu te aplikacje troche czasu procka zjadaja. Chodzi mi o to, ze jedyne co “spowalnia” dzialanie systemu to aplikacje akutalnie uruchomione, a nie syf ktory sie przez lata nagromadzil przy instalacjach/deinstalacjach najrozniejszych pierdol. Jak sie dba o winde to mozna to zminimalizowac, ale na gentoo nie musze robic z tym nic, po prostu dziala. Jedyne co zostaje po odinstalowaniu to configi(pliki tekstowe), ale po pierwsze nie zmienia to kompletnie dzialania systemu, bo nic juz z tych plikow nie korzysta, miejsca praktycznie nie zajmuja, a portage specjalnie je zostawia zeby w wypadku ponownej instalacji miec juz wszystko skonfigurowane. Jak ktos chce mozna je bez problemu usunac. Natomiast w windzie ilosc syfu jaka zostaje po aplikacji jest dosc ciezka do ogarniecia i jednoczesnie wplywa na predkosc dzialania systemu. Ja bym Ci polecil zainstalowac gentoo i KDE4(9 lutego ma wyjsc 4.4) i pobawic sie tym pare dni. Jakbys sie zdecydowal, to instaluj wedlug handbooka na gentoo.org, instalatory niestety gentoo ma do dupy(a przynajmniej mial 2 lata temu, od tamtej pory ich nie uzywalem, bo mi skasowaly tablice partycji :) ). Dla mnie wlasnie najwiekszy plus gentoo(poza wygoda) to fakt ze raz skonfigurowany bedzie dzialal az go nie popsujesz(da sie :) ). Nie trzeba sie systemem w ogole zajmowac.

  8. moriturius:
    February 6th, 2010 o 8:25

    Ja przyklasnę temu co mówi novo!
    Sam używam Gentoo od niedawna bo od niecałego roku, ale żadnych zmian w wydajności nie zauważyłem ;)

    Windows 7 używałem przez tydzień z nadzieją, że poprawi moje zdanie o systemach pochodzących od MSa. Niestety tak się nie stało. Podziwiam jedynie ten taskbar – będzie trzeba zrobić taki dla KDE :P

Comments are disabled.
 


© 2023 Karol Kuczmarski "Xion". Layout by Urszulka. Powered by WordPress with QuickLaTeX.com.